środa, 12 marca 2014

Idealna szminka

Dziś kolejny post z cyklu o idealnym makijażu. Przyszła kolej na szminkę. O doborze szminki trochę już było - macie rady w opisie każdego podtypu oraz ogólne wskazówki w poście o makijażu . W poprzednim poście pisałam zaś o różnicach w ramach jednego podtypu. Jest to ważna sprawa, której niezrozumienie często może wprowadzać konfuzję.

Jak już pewnie zauważyłyście, jednym ze sposobów ustalania typu kolorystycznego jest test szminki. Można też w internecie znaleźć listy odcieni szminek polecanych dla konkretnych typów. Co jednak, jeśli wszystkie znaki wskazują że jesteśmy jakimś typem, ale bardzo polecana szminka nie robi nam "efektu wow"? Może wręcz wydawać się np. sztuczna, zbyt mdła lub zbyt dominująca na nasz gust.

Tutaj kłania się zasada różnic w obrębie typu. Ogólnie powiedziałabym, że do dobrego typu szminki przydałby się więcej niż jeden kolor szminki dla jednego podtypu... Dobrze np. spróbować jaśniejszego i ciemniejszego albo różnych kolorów np. różu, czerwieni, fioletu czy oranżu, czerwieni, brązu (w zależności od pory roku). Bo może się zdarzyć, że akurat ten kolor, który wybierzemy aby potwierdzić swój typ będzie średni. Natomiast przy przymierzaniu koloru wielu typów można się opierać na jednym kolorze jako wskazówce, jakie kolory są ogólnie lepsze, a jakie gorsze, czyli w jakim kierunku zmierzać.

Jak już pisałam, ogólnie wszystkie kolory z palety typu nie powinny być złe, nie powinny pogarszać wyglądu, ale jeśli chodzi o szminki to na pewno przy porównaniu wyjdzie, że pewne odcienie wyglądają lepiej, niż inne.

Dlaczego kobietom o tym samym typie urody pasują nieco inne szminki?

Powodów jest kilka:
  • Różnica w walorze.
    Jak już pisałam w poprzednim poście, system 12 typów stosuje się do całej ludzkości, możemy więc np. mieć panie w typie ciemnej zimy o następującym wyglądzie: dość blada szatynka o ciemnozielonych oczach, ciemnej oprawie oczu, druga - brunetka o ciemniejszej karnacji z brązowymi oczyma, trzecia - o bardzo ciemnej skórze, czarnooka. Teraz wyobraźmy sobie, że wszystkie trzy panie szukają eleganckiej szminki, nie nazbyt jaskrawej, ani zbyt cielistej. Wiemy, że ciemnym zimom pasują ciemne, chłodnawe czerwienie, bordo, jeżynowe fiolety. Szminki ciemnych zim w porównaniu ze szminkami innych typów wypadają bardzo ciemno. Tyle, że u każdej z trzech pań z przykładu ta codzienna szminka będzie wyglądała inaczej. Ciemne bordo może wyglądać niezwykle naturalnie na pani nr 2, a na 1 będzie już się rzucało w oczy, że to bardzo ciemna szminka. Z kolei na pani nr 3 ten sam kolor może wychodzić na bliski cielistego, a szminka w kolorze ciemnego, jeżynowego fioletu będzie idealna. Na pani nr 1 za to bardziej soczysta ciemna czerwień będzie wyglądała bardzo naturalnie i twarzowo.
    Tak więc każda z ciemnych zim z przykładu będzie miała inny kolor idealnej szminki na co dzień, co nie znaczy, że nie mogą się wymieniać kolorami - szminka z palety ciemnej zimy, ale jaskrawsza czy ciemniejsza niż ten najbardziej naturalny kolor to świetny wybór, kiedy mamy ochotę na bardziej dramatyczny czy ekstrawagancki wygląd. Na wieczór albo do ostrzejszego stylu jak znalazł.

    Na ten element wpływ ma nie tylko kolor karnacji, ale też naturalny kolor ust. Część osób ma naturalnie bledsze usta, inni mają czerwieńsze (cieńsza skóra) lub bardziej napigmentowane. U osób z naturalnie jasnymi ustami ciemniejsze kolory szminek mogą się sprawdzać, ale nie muszą, dużo zależy od przyzwyczajeń. U osób z naturalnie mocniejszym kolorem ust jasne szminki dają inny efekt - te przejrzyste nie wypadają jasno, z kolei kryjące na ogół wyglądają brzydko, przebija spod nich naturalny kolor, co daje niechlujny efekt.
  • Różnica w kontraście.
    Każdy typ posiada pewien zakres kontrastu, u niektórych typów (np. łagodnych) różnice potrafią być naprawdę duże. Ogólnie przy niższym kontraście lepiej wyglądają szminki bardziej zlewające się z kolorem skóry, przy wyższym - bardziej kontrastujące.
  • Różnica w tonacji.
    W ramach jednego typu istnieją również niewielkie, ale jednak, różnice w "temperaturze" koloru. Są one subtelne, ale przy doborze bardzo ważnych kolorystycznie elementów jak kolor szminki, włosów, podkładu, mogą się uwidaczniać. Może bardziej to będzie widać np. w  pożyczaniu kolorów od sąsiednich typów.
  • Różnica w ogólnej kolorystyce.
    Last, but not least. Czynniki takie jak kolor włosów, oczu czy nawet ubrania, które nosimy, sprawiają, że jedne kolory pasują o wiele bardziej niż inne. Warto to wziąć pod uwagę. Np. jasnym wiosnom często poleca się szminki w odcieniu ciepłego różu, brzoskwini, koralu. Jednak jeśli taka wiosna ma np. pomarańczoworude włosy, to szminki w kolorze pomarańczowym i pomarańczowoczerwonym będą o wiele bardziej pasujące niż róże. 
  • Różnice w wyglądzie i guście.
    Ta kwestia wyjątkowo nie odnosi się do koloru. Wiadomo, że kolor szminki wpływa w sporym stopniu na wygląd ust. Ciemna lub jaskrawa szminka podkreśla kontur ust. Jasne i błyszczące powiększają optycznie, ciemne i matowe pomniejszają. Szminki mocno cieliste sprawiają, że usta nieco się wtapiają w twarz.
    Nie każda kobieta jest zadowolona z kształtu i rozmiaru swoich ust, czy nawet wyglądu zębów, szczególnie że w mediach lansowany jest w zasadzie jeden typ "idealnych" ust i uzębienia. To sprawia, że jeśli ktoś jest np. ciemną zimą, może uznać, że ciemne szminki polecane dla tego typu są nie do przyjęcia. Ja zawsze polecam eksperymentowanie, a jeśli jednak nie przekonacie się do "flagowych" kolorów typu radzę jednak trzymać się palety i wybrać kolor odpowiedni dla typu, ale np. jaśniejszy, lub bardziej zbliżony do cielistego lub po prostu produkt przejrzysty, dodający tylko troszkę koloru (transparentna szminka, błyszczyk lub balsam koloryzujący). Można też wklepywać nieco szminki palcem lub użyć barwiczki (tinta).
Dlatego też zachęcam do eksperymentowania, przymierzania, raczej niż do ślepego podążania za listami. W dodatku należy pamiętać, że część szminek nadaje się dla więcej niż jednego typu. Dzieje się tak dlatego, że ich kolor znajduje się na granicy typów oraz dlatego, że często po prostu wypadają nieco inaczej - część szminek nie jest mocno kryjąca, tylko przejrzysta i nakłada się na naturalny kolor ust.

sobota, 1 lutego 2014

Różnice w ramach jednego typu

Dziś będzie o sprawie, która często zbija z tropu osoby zaczynające przygodę z analizą kolorystyczną. Chodzi o różnice w ramach typu, czyli na ile mogą się różnić osoby należące do jednego typu i dlaczego.


Osoby zaznajomione z blogiem już pewnie wiedzą, że

każdy typ może mieć każdy kolor oczu i włosów

oraz

12 typów stosuje się do wszystkich grup etnicznych, ludzie z jednej grupy mogą należeć do każdego z 12 typów.

Czyli: istnieją brunetki-wiosny i blondynki-zimy, nie tylko Nordyczki są typami jasnymi a osoby ciemnoskóre nie należą tylko do typów ciemnych. I przede wszystkim, nie można ocenić typu po tym, jaki ktoś ma kolor oczu i włosów.

A teraz przypomnę coś, co może niedostatecznie dotychczas podkreślałam:

Każdy typ jest nie tyle stałym wzorcem, co pewnym zakresem, poszczególne osoby mogą się różnić kontrastem, a nawet stosunkiem chłodu do ciepła lub czystością barw. Oczywiście wszystko w ramach jednego typu. Moim zdaniem różnice w czystości raczej nie są duże, indywidualne różnice w "temperaturze" wychodzą zaś raczej przy doborze makijażu, szczególnie szminek, u typów bliskich neutralności. Natomiast rzeczą, która dość często rzuca się w oczy i może wprowadzać zamęt są różnice w poziomie kontrastu. Szczególnie typy łagodne oraz jasne, które są zwykle kojarzone z niskim kontrastem, potrafią zaskoczyć niespodziewanie wysokim kontrastem - oczywiście, wysokim jak na nie - w rzeczywistości sięgają raczej środka skali.

W dodatku przedstawicielki jednego typu mogą się bardzo różnić wyglądem, co wynika z wyżej wymienionych trzech zasad.

Przypominam post z przykładami:
http://barwyurody.blogspot.com/2012/12/kolory-wosow-i-oczu-typowe-dla-pory-roku.html
Oczywiście to tylko kilka przykładów, w rzeczywistości różnorodność jest jeszcze większa.

A co z tego wynika?


Ważne sprawy, mianowicie:

  • Nie można oceniać swojego typu biorąc pod uwagę podobieństwo do kogoś, szczególnie na zdjęciu. Często możemy np. wskazywać jako podobny typ różniący się kilkoma parametrami, np. bardzo podobny kontrast ale nie ta czystość koloru, albo nie ta tonacja.
  • W zakresie tego samego typu wszystkie kolory palety są dobre, ale te najlepsze, najbardziej efektowne mogą być różne.
Podam przykład, który jest dość oczywisty, gdy nad tym pomyśleć. Weźmy dwie intensywne zimy o wysokim kontraście. Jedna ma bardzo jasną karnację, druga zaś hebanową. Takie typy na ogół wyglądają najefektowniej w kontrastowych kolorach przy twarzy. W tym wypadku blada zima będzie wyglądała efektownie w czarnej bluzce, a ciemnoskóra - w białej. Gdyby się zamieniły bluzkami to wciąż będą to twarzowe kolory, ale efekt takiego stroju będzie raczej stonowany, mniej efektowny.

To był ekstremalny przykład, ale w ramach typu i tak istnieją różnice, bywa że na oko niezbyt widoczne, ale owocujące widoczną różnicą w twarzowości kolorów. Dlatego właśnie zalecam przymierzanie wielu kolorów i ocenianie po całych paletach, parametrach koloru, a nie jednej-dwóch barwach.Tak samo szminki. Część kolorów kosmetyków jest na granicy np. intensywnej zimy i wiosny albo jasnej wiosny i lata. Albo czerń u zim - u wszystkich jest twarzowa, ale u jednych najgłębsza czerń jest jednym z kolorów "wow", a u innych nie.

Czy w takim razie typy mają sens? Tak, mają - mimo pomniejszych różnic palety, parametry koloru, rady dotyczące makijażu itp. są takie same dla całego typu. Analiza kolorystyczna nie polega na tym, że każdego wpasować w jakąś foremkę, tylko żeby podkreślić naturalne piękno. W końcu jest oczywiste, że mając dwie osoby  tym samym typie urody, ale różnym kolorze oczu, gdy przychodzi do dobierania cieni do powiek, zwykle myślimy o różnych kolorach. Podobnie jest z innymi cechami - wszystkie połączone razem tworzą unikatową całość.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Podkład mineralny własnej roboty

W poprzednim poście omówiłam problemy, na jakie można się natknąć poszukując dobrego koloru podkładu. Ponieważ należę do tych osób, którym trudno znaleźć dobry kolor (bardzo jasny oliwkowy), w dodatku mam trudną skórę skłonną do zapychania i słabo tolerującą tradycyjne podkłady, kremy itp. doszłam w końcu do ostateczności, jaką jest zrezygnowanie z podkładów tradycyjnych na rzecz mineralnych.

Być może już się orientujecie, że kosmetyki mineralne mają bardzo dużo zalet - są przyjazne dla skóry, dostępne w wielu kolorach, wydajne, ale są wciąż mało popularne, pewnie głównie dlatego, że są słabo dostępne (głównie przez internet) i bywają drogie. Mimo, że cena może się okazać opłacalna przy wysokiej wydajności, to jednak eksperymentowanie za konkretne pieniądze może już nie być atrakcyjne.

Ponieważ miałam bardzo przyjemne doświadczenia z kosmetykami mieszanymi w domu z gotowych zestawów, postanowiłam postąpić podobnie z minerałami i kupić podkład ze strony kolorowka.com. Dla jasności: post nie jest sponsorowany, omawiane produkty kupiłam jako zwykła klientka.

Nie mam moździerza ani zbędnego młynka do kawy, więc aby zminimalizować koszty wybrałam produkty łatwo się mieszające: bezbarwną bazę do podkładu SM Foundation Base Mix i kilka pigmentów typu Color Blend (czyli też zaprojektowanych do mieszania w woreczku). Dokładny opis tych produktów można zaleźć na stronie sklepu, więc nie będę się rozpisywać.

Muszę powiedzieć, że wybór bazy kolorystycznej w kolorze cielistym nie był łatwy - reprezentacja kolorów podana w sklepie była mało oświecająca. Dopiero po zakupie trafiłam na posta Arsenic, który zawiera fajne zdjęcia i opisy tych barwników:

http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/04/color-blends-z-kolorowkacom-co-to-na-co.html
http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/05/piec-najbardziej-neutralnych-color.html

Przy czym należy pamietać, że te kolory są raczej punktem wyjścia do tworzenia swojego idealnego koloru. Do modyfikacji służą pigmenty żółty, niebieski, zielony i czerwony. Jeśli kupujecie żółty i niebieski to nie musicie kupować zielonego.

Ok, ale co to ma wspólnego z analizą kolorystyczną?


Otóż analiza kolorystyczna bardzo ułatwia określenie koloru idealnego podkładu. Przypominam, że wasza karnacja ma:
  • Kolor podstawowy, czyli żółtawy, beżowy, brązowy, różowawy itp. Jest to zwykle ta cecha, którą nie tak trudno określić przyglądając się skórze, chociaż i z tym bywają problemy. Szczególne problemy występują przy zaróżowieniach, zaczerwienieniach, które często są mylnie brane za kolor karnacji, podczas gdy są tylko punktowym zjawiskiem - nawet jeśli obejmują dużą część twarzy, przypominam, że dobieramy podkład do prawdziwego, naturalnego koloru skóry bez przebarwień, podrażnień  itp.
  • Jasność. Poziomy są bardzo różne, nie jest ich trzy, ani pięć i kiedy tylko mamy możliwość powinnyśmy jak najstaranniej dopasować również jasność. Należy pamietać też, że kosmetyki mogą zmieniać kolor na twarzy, a te w proszku czy o bardzo suchej konsystencji mogą wychodzić na twarzy bardzo różnie od koloru, który widzimy w opakowaniu.
  • Podton/tonacja. Tutaj już sięgamy do analizy kolorystycznej. Znając swój podtyp wiemy, jakie podtony ma karnacja, niezależnie od jej koloru. Przypominam: zima to niebieski, wiosna -  żółty, jesień - brązowy, lato - szary. Wiemy jakie każdy podtyp łączy cechy, i tu następna sprawa:
  • Czystość. To jest cecha, o której zwykle nie myśli się w kategorii podkładów, ale warto ją wziąć pod uwagę przy mieszaniu.
  • Połysk. Związany z poprzednią cechą. Ogólnie - im bardziej zgaszony typ, tym lepiej wygląda w macie, im czystszy, tym gorzej. Często kobiety lubią przesadzać w jedną albo drugą stronę, albo obsesja, żeby twarz się nie świeciła (szczególnie u osób z tłustą cerą) albo wiara, że im więcej błyszczenia, tym bardziej promienna twarz.
Szczegółowe wskazówki co do makijażu każdego typu podałam przy opisach poszczególnych podtypów urody. Jeśli ktoś zaczął lekturę bloga od tego postu to odsyłam do zakładki "Przewodnik po blogu".

Niezależnie od tego, czy zamierzacie robić własny podkład z gotowych składników czy kupić gotowy albo go poprawić, radzę wziąć pod uwagę swój typ urody - to na pewno ułatwi zadanie.

A oto moje dziełko, zdjęcie jest z lipca. W dużym słoiczku podkład w kolorze bardzo chłodnego beżu dla chłodnej zimy, w małym bardzo jasna oliwka dla intensywnej zimy, na łyżce podkład w kolorze ciepło złocistym dla jasnej wiosny.


Łatwo zauważyć że w postaci proszku kolory są dość drastyczne, na skórze wypadają inaczej i warto o tym pamiętać! Radzę dopasować nie tylko do koloru karnacji, ale też właściwości skóry, jeśli większość podkładów, pudrów itp. ciemnieje na twojej skórze, to prawdopodobnie będziesz potrzebowała czegoś jaśniejszego, niż może się wydawać. Imho pudrowe kosmetyki w ogóle lubią ciemnieć i nabierać mocniejszego koloru po wciągnięciu wilgoci i tłuszczu ze skóry lub powietrza. Zamiast sprawdzać kolor, rozcierając puder na ręce, lepiej nałożyć na całą twarz lub większy fragment i poczekać dłuższą chwilę. Ja sama po nałożeniu minerałów wyglądam jakbym była oprószona gipsem - bardzo matowo i pudrowo, kolor zbyt jasny. Ignoruję to, po paru minutach puder układa się na twarzy i nabiera właściwego koloru.

Wybrałam bazę SM, mimo tłustej skóry, bo jako typ intensywny powinnam unikać matowych kosmetyków, imho był to dobry wybór. Strefę T zawsze można dodatkowo zmatowić. Zamówiłam też primer Prelude Glow, który rozświetla dyskretnie, acz skutecznie - daje połysk bez widocznych drobinek. Jest to coś, co może się przydać typom wiosennym i zimowym. Można go również używać jako pudru wykańczajacego na podkład albo gołą skórę. A jako rozświetlacz  sprawdza się pigment Lustrous White & Silver Oxide - bardzo błyszczący, ale nie skrzący, dobrze się rozciera, nie jest nazbyt kryjący - bo mocno biały rozświetlacz dla wielu typów byłby zbyt biały. Ten nada się dla zim, możliwe że dobrze roztarty na intensywnej i jasnej wiośnie też się sprawdzi, chociaż jeszcze lepiej byłoby go lekko zaprawić ciepłą żółcią lub złotem.

Pierwszą partię podkładu zrobiłam w lipcu, więc mogę powiedzieć, że z czasem sprawdził się bardzo dobrze - wytrzymuje i upały, i ćwiczenia na siłowni. Pod koniec dnia  potrafi mi się trochę warzyć, szczególnie na primerze glow, ale to raczej skutek używania kosmetyków nieprzeznaczonych do cery tłustej niż wada produktu. Efekt i tak jest o niebo lepszy, niż czegokolwiek, co stosowałam do tej pory, więc nie chce mi się nawet kombinować z ulepszaniem składu. W moim odczuciu podkład bardzo poprawia wygląd skóry, nie żeby był mocno kryjący - bo nie jest, myślę że to połączenie kilku czynników, jak dobry, mineralny skład bez zapychaczy, odpowiednie rozpraszanie światła i przede wszystkim doskonały kolor. Nie bez znaczenia jest też niesamowicie naturalny efekt. Mam więc wrażenie, że lepszy efekt uzyskuje się przy lżejszym kryciu, ale idealnym kolorze i wykończeniu niż przy mocno kryjących kosmetykach, ale nie wyglądających tak naturalnie. Niedoskonałości cery w ogóle nie rzucają się w oczy, kiedy cała twarz wygląda lepiej. Widzę, że pod tym względem jednak harmonia kolorystyczna bije na głowę wszystkie teorie o unikaniu pewnych kolorów. Tak samo czerwona szminka w idealnym dla podtypu kolorze moim zdaniem zmniejsza widoczność zaczerwienień czy wyprysków. No i wreszcie koniec z efektem maski i twarzą różniącą się kolorem od szyi czy dłoni.

Po pół roku skończyła mi się pierwsza partia zrobionego przez siebie podkładu i biorąc jej resztkę na wzór, umieszałam sobie nową porcję. Tym razem poszło o wiele łatwiej. Za pierwszym razem popełniłam błąd, dodając zbyt dużo baz kolorowych. Ogólnie baza oliwkowa raczej nie przypomina kolorem mojej skóry - jest raczej brązoworóżowa, wpada w jakieś tam zielonkawe tony, ale o wiele za mało. Musiałam ją chłodzić błękitem i żółcić żółcią, przy czym udało mi się przesadzić z obydwoma kolorami i w efekcie rozcieńczać. Za drugim razem byłam mądrzejsza po szkodzie, dodałam niewielką ilość barwnika oliwkowego, nieco zielonego, oraz trochę więcej żółtego. Mój podkład nie potrzebuje aż tyle niebieskiego, co kolor dla chłodnej zimy, bo nie jestem tak chłodnym typem, a żółty to zarówno mój kolor główny, jak i część mojego podtonu. Inna ważna sprawa - kiedy neutralizujemy np. pomarańczowe, ciepłe tony niebieskim (lub vice versa), otrzymamy bury kolor. U typów intensywnych to może niezbyt dobrze wyglądać, już nie mówiąc o tym, że przyciemnia podkład, więc zamiast poprawiać błędy, lepiej dodać mniej barwnika na początku.


Podsumowując, jeśli nie możecie znaleźć podkładu w dobrym kolorze albo o odpowiedniej formule, warto spróbować z mieszanym własnoręcznie podkładem. Kilka rad:
  • Zapoznaj się z formułami dostępnymi w sklepie i pamiętaj o wskazówkach dla swojego typu, jeśli chodzi o połysk. Pamiętaj, że podkład jest do całej twarzy, zawsze możesz innym kosmetykiem zmatowić lub rozświetlić konkretny obszar.
  • Nie polegaj na nazwie bazy kolorystycznej, kup pigmenty do korygowania odcienia.
  • Dodawaj pigmenty bardzo małymi ilościami. Ja odkryłam, że najwygodniej mi nabierać je końcem łyżeczki, po czym nie wsypywać do torebki, tylko wpychać w barwiony podkład i zamieszać łyżeczką. Następnie zamknąć torebkę strunową i potrząsać trochę. Dopiero wtedy rozcierać wg wskazówek podanych na stronie. Dlaczego? Jeśli wrzucicie pigment do torebki i zaczniecie od razu rozcierać, pigment rozetrze się po folii, tworząc dużą plamę koloru i będzie trudno określić jaki kolor ma produkt i czy wymieszał się równomiernie. Torebki można zamykać i otwierać w trakcie mieszania dowolną ilość razy, nie trzeba też koniecznie przesypywać do opakowania obcinając róg, chyba że chcecie od razu przesypać wszystko.

sobota, 28 grudnia 2013

Idealny kolor podkładu

Jak już pewnie stałe czytelniczki zdążyły zauwazyć, w analizie kolorystycznej kluczową rolę odgrywa kolor karnacji. To on decyduje o typie kolorystycznym. I nie chodzi tu o ogólne pojęcia typu blada/śniada, chodzi o właściwości koloru wg wzorca HSV (odcień, nasycenie, walor).

Skoro już wiemy, że kolor skóry jest bardzo ważny, i wiemy, że kolory makijażu muszą pasować idealnie do typu kolorystycznego, nasuwa się konkluzja, że dla  ładnego efektu kolor podkładu jest niezwykle ważny. Zasada łatwa do sformułowania, ale często bardzo trudna w praktyce, jako że dostępne w sklepach podkłady, pudry itp. występują w małym zakresie kolorów. W dodatku często podkłady zmieniają na twarzy kolor w wyniku utleniania, absorpcji sebum czy kremu albo współdziałania z innymi kosmetykami. Są wprawdzie firmy, które produkują więcej odcieni podkładu, ale zwykle są to kosmetyki droższe albo trudniej dostępne.


Tego, że źle dobrany podkład wygląda fatalnie, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, ale o ile większość kobiet orientuje się, że kompletnie nietrafiony odcień to porażka, niestety obserwuję dużą tolerancję na mniej drastyczne, ale wciąż widoczne dysonanse. Wiem, często jest to po prostu wywołane tym, że kobieta czuje, że bardzo potrzebuje podkładu do zatuszowania problemów ze skórą, a nie może znaleźć nic w lepszym odcieniu. Należy jednak się zastanowić, czy naprawdę podkład niepasujący do karnacji polepszy wygląd, czy tylko go pogorszy, owszem tuszując drobne wypryski czy naczynka, ale za cenę ogólnie pogorszonego, zmęczonego i postarzonego wyglądu.


Problemy z podkładami dostępnymi na rynku to temat-rzeka, ale postaram się tu ująć kilka najważniejszych spraw.


Błędne koło kolorów

Czasem człowiek staje przed sklepową półką i nie może pojąć zamysłu producenta, oferującego na rynek polski np. sześciu kolorów podkładów, z czego żaden nie jest zdecydowanie jasny (nie mówię o skrajnej jasności), a cztery są wyraźnie ciemne.

Jaka jest odpowiedź producentów? "A bo Polki nie kupują jasnych, wszystkie chcą takie ciemne, produkujemy, co się sprzedaje". Z drugiej strony, Polki kupują takie, bo nie ma jaśniejszych i w dodatku ekspedientki raczej polecają kosmetyki ciemniejsze od naturalnej karnacji niż właściwe. A ekspedientki takie polecają, bo... nie ma jaśniejszych,a klientki są bardziej zadowolone z ciemniejszych. I tak się nakręca błędne koło.
Na marginesie, radzę uważać przy proszeniu o radę ekspedientek czy "konsultantek" w sklepach, przede wszystkim nie wiadomo na ile się faktycznie znają, a nie wypada im powiedzieć "nie wiem", po drugie często są szkolone, żeby chwalić wygląd i tym samym sprzedać towar, po trzecie każdy ma inny gust.

Żeby nie być stronniczą wymienię teraz parę przyczyn stojących za tym zjawiskiem

Błędy klientek:

  •  Próba "korekcji" karnacji za pomocą podkładu - niestety bardzo częsty, i w dużym stopniu zrozumiały błąd.  Moda i media kreują wrażenie, że istnieją "ładne, zdrowe" odcienie karnacji i brzydkie, i należy dążyć do tych ładnych. Tymczasem każdy odcień karnacji może wyglądać ładnie, pod kilkoma warunkami (w miarę zdrowa skóra, noszenie odpowiednich kolorów). Obecnie w naszym kręgu kulturowym wciąż pokutuje stereotyp opalonej, złocistej skóry jako oznaki zdrowia i urody. Jest to tylko pokłosie mody właśnie, np. kiedyś była modna raczej karnacja bardzo jasna, chłodna i zaróżowiona. Czy skóra jest chłodno bezowa, czy ciepło brzoskwiniowa, jasna, średnia czy ciemna - może wyglądać ładnie i zdrowo. Jak już wyjaśniałam w poprzednich postach, nie można "ocieplić" chłodnych karnacji przy użyciu ciepłych kolorów czy odwrotnie, nie daje to dobrych efektów.
  • Wybór koloru "po jasności", bez zważania na tonację - oczywiście często jest winny mizerny wybór kolorów, ale często też niewiedza, czy brak uwagi. Odpowiedni poziom jasności to nie wszystko.
  • I odwrotnie (rzadsze). To u osób, które same zauważyły że tonacja podkładu czy pudru ma duże znaczenie, i poświęcają w imię tonacji dopasowanie pod względem jasności. Jeśli różnica jasności nie jest duża, może się nieźle sprawdzać, gorzej przy dużej różnicy.
  • Ignorowanie faktu, że kosmetyk znacząco zmienia kolor. Uwaga, to jest bardzo częste. Niestety, kosmetyki często zmieniają po jakimś czasie kolor, czasem jeszcze w trakcie porannej toalety, gorzej jeśli dopiero po wyjściu z domu, kiedy jesteśmy nieświadome. Dlatego przy kupowaniu podkładu najbezpieczniej użyć testera na twarzy i ocenić efekt po kilku godzinach noszenia.
  • Zła formuła kosmetyków. Często nie wiemy lub zapominamy, że nie tylko kolor, ale i formuła kosmetyku jest ważna. Zbyt matowy, pudrowy makijaż u zim lub wiosen może bardzo pogarszać wygląd, z kolei u lat i jesieni nie sprawdza się zbytni połysk czy skrzenie. To często jest odpowiedzialne za nieuchwytnie dziwny, postarzający efekt makijażu. Zwykle matowe kosmetyki są polecane osobom o przetłuszczającej się skórze (a więc często młodym) lub do klasycznego wyglądu, a bardziej satynowe czy błyszczące osobom starszym lub o skórze suchej. Według analizy kolorystycznej lepiej dobrać stopień połysku do typu urody, a do problemów z cera lepsze są rozwiązania pielęgnacyjne.

Błędy producentów i fachowców:

  • Zakładanie, że tonacja ma związek z jasnością produktu. Klasyka. Często można odkryć, że jaśniejsze odcienie są tylko i wyłącznie różowe, a ciemniejsze tylko ciepłe. Trudno to wyjaśnić, skoro gołym okiem widać, że i bladzi, i śniadzi różnią się między sobą. Chyba tylko jakimiś literackimi mitami, pasują idealnie do rad "dla blondynek", "dla szatynek", "dla brunetek". :facepalm:
  • Sugerowanie, że kosmetyk może "skorygować" karnację. Czyli podsycanie błędnego koła. Oczywiście nie bez powodu, bo producentom kosmetyków na rękę jest, żeby kobiety dążyły do jednego wzorca i kupowały kosmetyki niezbędne do upodobnienia się. Podkłady rzadko są tak reklamowane, ale bronzery czy rozświetlacze bardzo często są bardzo podobne kolorem.
    Podobnie, makijażystki też będą dążyły do nadania wyglądu modnego lub zgodnego z własnym gustem. Jeśli jest modny fuksjowy róż na szczycie kości policzkowej albo "muśnięta słońcem" skóra, to jest bardzo prawdopodobne, że dostaniecie taki makijaż, choćby kolory się boleśnie gryzły z twarzą. Tylko co lepsi fachowcy dobiorą makijaż do was, a nie vice cersa.
  • "Dobry wygląd półkowy". Czyli smutna prawda konsumpcjonizmu - wiele produktów jest tak opracowanych, żeby po prostu dobrze się sprzedawały. Po użyciu testera będą wyglądać dobrze, a jak się zachowują po kilku godzinach to już zmartwienie klienta. Produkt sprzedany, misja zaliczona. Ekspedientki w sklepie też raczej nie będą mistrzyniami wizażu, po prostu pracują w sklepie, który sprzedaje kosmetyki... i raczej wam nie powiedzą "niestety, żaden z podkładów, który mamy pani nie pasuje".

Co zrobić, jak żyć?

Biorąc pod uwagę wymienione wyżej problemy, jak rozwiązać problem z doborem podkładu? Podaję kilka rozwiązań.
  • Poświęć nieco czasu na dobór odpowiedniego odcienia, nie idź na kompromisy w stylu "podkład ładnie kryje i dobrze się trzyma, no to trudno, że jest w złym kolorze". Na takie kompromisy mogą iść tylko osoby, o bardzo dużych problemach wymagających kamuflażu. Innym nie opłaca się skórka za wyprawkę. Sprawdź różne firmy, nakładaj testery na twarz i daj mi czas na ujawnienie prawdziwego koloru (przy okazji zobaczysz jak się trzymają).
  • Korekcja koloru. Można próbować dopasować kolor podkładu przez mieszanie z bazą (np. białą, żółtą, różową, złotą), innym odcieniem podkładu lub przy mniejszej różnicy kolorów - pudrem nakładanym na podkład. Kosmetyki z filtrami przeciwsłonecznymi (tymi fizycznymi) są zwykle białawe i mogą rozjaśniać optycznie makijaż.
  • Jeszcze łatwiejsze do poprawienia są kosmetyki sypkie, głównie mineralne. Można kupić same pigmenty lub bezbarwną bazę i korygować gotowe odcienie albo skorzystać z zestawów "zrób to sam" i umieszać własny kolor. 
Podam jeszcze jedną radę, o której często się zapomina. Warto się zastanowić na ile faktycznie potrzebujemy na co dzień kryjącego podkładu. Może wystarczy punktowo nałożony korektor, rozświetlacz albo oprószenie twarzy bezbarwnym pudrem? Ładny efekt dają właśnie szczególnie kosmetyki rozpraszające światło, jak pudry wykańczające, można też użyć kremu czy bazy z rozświetlającymi pigmentami.Nawet podkład czasem warto nałożyć tylko na jedną strefę i dobrze rozetrzeć granicę. Warto poeksperymentować, może w ten sposób uda się uzyskać o wiele lepszy, świeży wygląd.

wtorek, 10 grudnia 2013

Idealny makijaż

Image courtesy of posterize / FreeDigitalPhotos.net
Czasem dostaję pytania dlaczego rzadziej piszę notki niż na początku bloga - powodem jest głównie to, że opisałam najważniejsze sprawy, czyli teoretyczne podstawy analizy kolorystycznej, podziału na dwanaście podtypów i opisałam wszystkie typy. Obecnie piszę tylko wtedy, kiedy jakieś pytania od czytelniczek bloga lub forumowiczek Wizażu.pl powtarzają się, lub gdy trafię na jakieś ciekawe zagadnienie.



Często powtarzają się pytania o nazwy konkretnych kosmetyków, odcieni dla poszczególnych typów urody. Zwykle polecam zagraniczne strony, takie jak 12blueprints, Truthisbeauty oraz różne fora i grupy zrzeszające osoby o danym typie urody. Osobiście nie mam do czynienia z tyloma kosmetykami i osobami, żeby zgromadzić jakąś listę - można by ewentualnie spróbować taką listę zbudować z pomocą Polek. Z tego, co widzę sporym problemem jest to, że duża część kosmetyków z zagranicznych list jest trudno dostępna w Polsce lub zbyt drga. Jak więc kupować kosmetyki dla swojego typu?

Mały przewodnik kupowania kosmetyków:

  1. Dobór kolorów wg właściwości typu.

    Czyli powrót do teorii - szukamy kolorów swojego typu. Np. intensywna zima chłodnawych, ale nie skrajnie chłodnych, bardzo czystych kolorów, szminek kontrastujących ze skórą. Ciepła jesień - bardzo ciepłych, dość przygaszonych, przełamanych brązem kolorów, szminek nie nazbyt kontrastowych. Osoby z dobrym rozróżnianiem kolorów i wyrobionym okiem nie powinny mieć z tym większych problemów, ale reszcie może się przydać próbnik kolorów. Zresztą trafność wyboru łatwo sprawdzić nakładając produkt na twarz.

    Oprócz właściwości kolorów bierzemy też pod uwagę wskazówki co do wykończenia makijażu - u wiosen i zim bardziej błyszczące, mogą być przejrzyste, u jesieni i lat lepiej sprawdza się makijaż bardziej matowy. O tych cechach pisałam w notkach poświęconych poszczególnym typom. Radzę pamietać o tych właściwościach, bo są bardzo ważne!
  2. Poszukiwanie odcieni zbliżonych do droższych kosmetyków.

    Mamy listę szminek Diora czy choćby Revlonu, które mają być dobre dla naszego podtypu, ale nie mieszczą się w budżecie, albo nie uśmiecha nam się eksperymentowanie za taką cenę. W sklepie oglądamy testery - można użyć na ręce żeby porównać z innymi markami albo od razu na ustach, żeby ocenić efekt. Nie każdy dopuszcza używanie testerów na ustach (chociaż można kombinować żeby było higieniczniej), więc nie nalegam.

    Kosmetyki trudno dostępne - polecam wyguglować zdjęcia szminki, porównać różne zdjęcia, i na ustach i w opakowaniu, żeby wyrobić sobie wyobrażenie, jak taka szminka wypada na żywo. Poszukać podobnego koloru innej marki.
  3. Zrób to sama, czyli kosmetyki własnej roboty albo tuningowane.


    Jeśli trudno nam znaleźć wymarzone odcienie, zawsze zostaje ostatnia deska ratunku, czyli dostępne w Internecie składniki do własnoręcznego przygotowania kosmetyków lub korekcji odcienia kosmetyków sklepowych.

    Szczególnie przydają się do produkcji lub korekcji podkładów i pudrów. Jak już pewnie wiecie, w analizie kolorystycznej kluczowy jest kolor karnacji i makijaż nie powinien go fałszować. Niestety na rynku jest dostępny śmiesznie mały wybór odcieni w porównaniu do potrzeb. Na ogół najbardziej sobie z tego zdają kobiety o bardzo jasnej karnacji, które się nie opalają oraz osoby o ciemniejszej niż przeciętna karnacji, ale tak naprawdę również "średniaki" bardzo często noszą zupełnie zły kolor. Więcej o robieniu pudru we właściwym odcieniu napiszę w następnej notce.

    Problem mogą mieć też kobiety, których typ urody akurat mocno się mija z aktualnie najmodniejszymi kolorami albo których "wersje" kolorów rzadko się produkuje np. zimny pomarańcz. Tutaj też własnoręczne zmieszanie pigmentów powinno rozwiązać problem.


    I na koniec:
    Pamiętajcie, że z listą szminek dla podtypu jest tak, że wszystkie kolory będą mniej więcej dobre, ale to nie znaczy ze wszystkie będą doskonałe. Dlaczego tak jest? Jak już pisałam, twarz ma najmniejszą tolerancję na odstępstwa od harmonii kolorystycznej. W makijażu bardziej niż w ubraniu liczy się indywidualny poziom kontrastu i waloru. Dlatego nawet u osób o tym samym typie urody szminki będą dawały nieco inny efekt, przez co każda może za idealne uważać inne odcienie.

niedziela, 6 października 2013

Typ kolorystyczny a styl, c.d.

Paleta mojego typu nie pasuje do mojego stylu ubierania... Nie podobają mi się kolory z palety...

Już poruszałam kiedyś ten temat, ale ostatnio natykam się na podobne pytania. Myślę, że główną przyczyną jest słabe podkreślanie, że paleta typu przedstawia różne możliwe do użycia kolory, z których wybieramy tylko te, na które mamy ochotę.

Problem: nie cierpię koloru polecanego dla mojego typu.


Przykłady:

Jesteś chłodną zimą, nienawidzisz różu, a w paletach dla swojego typu widzisz dużo przykładów różu. Rozwiązanie: ignorujesz proponowane odcienie różu, nosisz różne inne kolory.

Jesteś jasną wiosną, nie podobają ci się żółte ubrania, a w sugestiach dla jasnych wiosen ciągle widzisz propozycje żółtych rzeczy. Rozwiązanie: nie kupujesz nic żółtego.

Proste, prawda? Osobiście uważam, że żaden kolor nie jest brzydki sam w sobie, ale nie ma co się zmuszać do nielubianych kolorów. A na pewno nie jest to warunkiem używania wyników analizy kolorystycznej.

Problem: chcę się ubierać i malować w ulubionym stylu, ale wymaga on koloru nie polecanego dla mnie.

Trochę większy problem pojawia się, kiedy mamy jakiś ulubiony styl (np. rockowy, gotycki, hipisowski) a w palecie brakuje flagowych kolorów. Podobny problem pojawia się też w strojach do pracy, jeśli pracujemy w miejscu, w którym obowiązują ściślejsze reguły ubioru. Jak to rozwiązać?

Jeśli chcemy w pełni wykorzystać wiedzę płynącą z analizy kolorystycznej to odpowiedź jest taka: szukamy mniej oczywistych rozwiązań, w każdej palecie są różne odcienie, coś się zawsze znajdzie... Zawsze można nosić wymagane, a mniej twarzowe kolory z dala od twarzy.

Ostatnio spotkałam takie zagadnienie: Co jeśli kobieta zdiagnozowana jako jasne lato nie cierpi stylu dziewczęcego, kolorowych pasteli, zawsze nosiła raczej styl mroczniejszy, rockowy, dużo czerni, ciemnych kolorów, raczej monochromatycznie.... Na szczęście jasne lato to nie tylko błękity i róże, cała paleta przygaszonych szarości, zamiast czerni głębokiej czerń spłowiała - np. spłowiały czarny dżins, skórzane ubrania też często mają prawie czarny kolor. A takie materiały wręcz szczególnie pasują do stylu. Czerń głęboką można wykorzystać w dodatkach, a nawet na "doły" (spódnica, spodnie, rajstopy).

W podobny sposób można dopasować każdy styl do typu kolorystycznego. Na szczęście!



Follow my blog with Bloglovin

niedziela, 29 września 2013

Naturalne piękno - banał czy rzeczywistość?

Dzisiejsza notka będzie o pewnym zagadnieniu, które często się pojawia, a szczególnie ważne jest w analizie kolorystycznej. Mowa o naturalnym pięknie, rozumianym jako podkreślanie swoich wrodzonych cech wyglądu (przynajmniej niektórych), w przeciwieństwie do prób zmieniania ich na zupełnie inne.

Piękno naturalne vs sztuczne.


Często pochwały naturalnego piękna słyszymy jako oklepane powiedzenia, z którymi nie każdy ma się ochotę zgodzić, szczególnie osoby eksperymentujące z wyglądem. "Kobiety najładniej wyglądają, kiedy są naturalne", "Naturalny wygląd jest lepszy niż sztuczny", "Makijaż zabija naturalną urodę" itp. Często nawet nie wiadomo, co dokładnie mają one oznaczać... Naprawdę osoba wygłaszająca takie opinie uważa, że każda kobieta wygląda lepiej bez makijażu? Stary żart mówi, że najczęściej te banały płyną z ust mężczyzn, którzy nie znają się na makijażu czy farbowaniu włosów i po prostu biorą udany makijaż czy kolor włosów za dzieło natury. Większość kobiet przychyla się jednak do opinii, że chociaż odrobina makijażu wygląda lepiej niż zupełnie "goła" twarz, wiele uważa też że ich naturalny kolor włosów jest brzydki lub nieciekawy i po prostu wymaga farbowania. Z drugiej strony, każdy z nas chyba widział kiedyś, jeśli nie na własne oczy, to chociaż na zdjęciu, przykłady kobiet, które mocno przesadziły z poprawianiem wyglądu i przyniosło to opłakane skutki. Więc gdzie leży granica? Można powiedzieć, że jest to kwestia gustu, wyczucia, itp. ale i tak często pojawiają się w czasopismach i internecie porady, czego unikać.

Jeśli chodzi o analizę kolorystyczną, to łatwo zauważyć, że dzieli ona ludzi na dwanaście typów pod względem naturalnej kolorystyki i stawia granice, co pasuje, a co nie. Większość osób odbiera to jako zestaw bardzo praktycznych wskazówek, ale dla niektórych brzmi to bardziej jak nieprzyjemne ograniczenia.

Kolejną sprawą jest kwestia akceptacji swojego typu urody. Często zdarza się, że ludzie mają wymarzony ideał urody mocno odmienny od swojego, albo lubią kolory inne niż te ze swojej palety. Podejście wizażystów również bywa różne - jedni zachęcają do lekkiego podkreślania urody, inni mają styl bardziej hollywoodzki i lubią mocno zmieniać wygląd swoich klientek. System dwunastu podtypów zakłada, że naturalny koloryt jest zharmonizowany, w związku z czym naturalny kolor włosów, również siwizna, zawsze pasuje. Tutaj wielu czytelników zapewne będzie miało ochotę zaprotestować, ale polecam chwilę się zastanowić...  

Jak to się dzieje, że tak wiele kobiet uważa swój naturalny kolor włosów za brzydki albo nijaki?

Przyczyny są dwie:
  • Po pierwsze media podają nam poprawione wizerunki kobiet, celebrytki, modelki mają na ogół farbowane włosy a zdjęcia są retuszowane. Mało kto ma włosy naturalnie intensywnie rude, czyste, świetliste i bardzo jasno blond, w naszym kraju nawet niewiele osób ma włosy w zdecydowanym, czystym odcieniu brązu, już nie mówiąc o kruczoczarnych. Bardzo często włosy są myszate, blondy nie są zupełnie jasne, a brązy nie są bardzo ciemne. Rude często są raczej rudoblond niż ogniste. Sięgnięcie po farbę i "skorygowanie" koloru wydaje się najoczywistszym rozwiązaniem.
  • Drugą sprawą jest, że przy braku znajomości swojego typu ludzie używają w ubiorze i makijażu niewłaściwych kolorów. Przy nietwarzowych kolorach nie tylko cera wydaje się niezdrowa, również kolor oczu lub włosów może wyglądać gorzej. W dodatku używanie nietwarzowych kolorów wywołuje spiralę złych wyborów - efekt nietwarzowego koloru ubrania próbujemy skorygować makijażem a w efekcie kolor włosów wygląda coraz gorzej.

Czy to znaczy, że włosów po prostu nie powinno się farbować, nigdy?


Nie. Chodzi po prostu o to, że analiza kolorystyczna pomaga zrozumieć własną urodę i jej naturalną harmonię kolorystyczną. Zwykle wcześniej czy później dobrze zdiagnozowana klientka (lub klient) zaczyna pozytywniej postrzegać kolor swojej skóry, oczu, włosów. Można wybrać naturalny kolor włosów lub farbować, oczywiście trzymając się kolorów swojego typu oraz indywidualnego poziomu kontrastu. Farbowanie na nietwarzowe kolory po prostu nie ma sensu, kto by się chciał pobrzydzić?


Ale mi się podoba inny typ urody, inne kolory. Czy mogę zmienić się w inny typ?


Już kiedyś pisałam, że jak ktoś się uprze, to można próbować, ale nie jest to tylko kwestia zmiany kolorów włosów i makijażu. Za podtyp odpowiada głównie karnacja, powodzenia w zmianie koloru skóry całego ciała (i nie, opalanie nie wystarczy). Najlepsze efekty daje zwykle zmiana w typ sąsiadujący, ale i tak zawsze widać, że coś nie do końca gra. Dla niektórych osób taki efekt jest bardzo intrygujący i pożądany, każdy ma inny gust, ale i w takich wypadkach warto wiedzieć po jakie kolory sięgać dla spójnego wizerunku.


Dlaczego jedne typy są takie ładne, a inne nie? Dlaczego w mojej palecie są same okropne kolory, a ładne w innej?


Ech, to pytanie które się pojawia często, a jest dość przykre... Często nie tylko indywidualne preferencje, ale też szersze zjawiska - przekaz medialny, moda, sprawiają że pewne typy kolorystyczne wydają się bardziej wpisywać w najmodniejsze kanony urody a inne mniej. Jednak jest to błędny wniosek. Harmonia działa w obie strony  Nie tylko każdy typ najładniej wygląda we własnych kolorach, również kolory typu najlepiej wyglądają na przedstawicielce tego typu. Czasem trzeba zobaczyć to na własne oczy, żeby uwierzyć, ale naprawdę tak jest. W związku z tym nie ma brzydkich lub nieciekawych ani ładnych czy efektownych typów. To, że jakaś osoba w typie np. intensywnej wiosny wygląda bardzo ładnie i stylowo nie znaczy, że na innym typie te same zestawienia się sprawdzą.

Może spróbuję tutaj szybko rozjaśnić mity wokół różnych typów, bo widzę, że nie każdemu chce się czytać wszystkie dwanaście notek o podtypach - co jest całkiem zrozumiałe.

Typy jasne - nie są blade, mdłe czy dziecinne. Nie potrzebują wzmacniania.
Typy chłodne - nie są lodowate czy "techniczne". Nie potrzebują ocieplenia.
Typy ciepłe - nie są niepoważne czy "wakacyjne". Nie potrzebują neutralizowania.
Typy intensywne - nie są pstre czy wulgarne. Nie potrzebują stonowania.
Typy ciemne - nie są ponure czy zbyt ciemne. Nie potrzebują rozjaśnienia.
Typy zgaszone - nie są mdłe ani smutne. Nie potrzebują ożywienia.

Kolumna "nie potrzebują" to odpowiedź na częste sugestie, porady jak poprawić czyjś wygląd. Pamiętajmy, że na każdym jego kolory wyglądają naturalnie, nie są przesadzone w żadną stronę. Typ kolorystyczny nie determinuje stylu ubierania. Każdy typ ma w palecie kolory jasne, ciemne, żywsze, bardziej stonowane i będą dawały na nim taki właśnie efekt.

Przykłady:

Szarozielony + zgaszona fuksja będą dawały wystarczająco kolorowy efekt na zgaszonym lecie. Nie ma potrzeby sięgania po jaskrawsze barwy.
Jasnobeżowa koszula i ciemnobrązowy żakiet będą dawały ładny kontrast na jasnej wiośnie, odpowiednik czarno-białego zestawu u zimy. Nie trzeba sięgać po bardziej ekstremalne kolory.
Jaskrawoczerwona bluzka u intensywnej wiosny będzie wyglądać świeżo ale nie rażąco, bardziej zgaszona czerwień wyglądałaby brudno i nadawała niezdrowy wygląd. Nie ma potrzeby sięgania po przytłumione kolory.

Jeśli to was jeszcze nie przekonało, że każdy typ jest ładny na swój sposób, to teraz wyliczanka przyjemnych skojarzeń z poszczególnymi typami - oczywiście pamiętajmy, że i tak nie determinują one stylu ubierania się! To tylko najoczywistsze skojarzenia, subiektywne.

Typy jasne - świeże, delikatne, ale jednocześnie śmiałe.
Typy ciepłe - słoneczne, emanujące ciepłem, przyjazne.
Typy chłodne - szlachetne, rześkie, wzbudzające szacunek.
Typy intensywne - czyste, radosne, emanujące energią.
Typy ciemne - aksamitne, intrygujące, zmysłowe.
Typy zgaszone - wyrafinowane, eleganckie, tajemnicze.