poniedziałek, 27 stycznia 2014

Podkład mineralny własnej roboty

W poprzednim poście omówiłam problemy, na jakie można się natknąć poszukując dobrego koloru podkładu. Ponieważ należę do tych osób, którym trudno znaleźć dobry kolor (bardzo jasny oliwkowy), w dodatku mam trudną skórę skłonną do zapychania i słabo tolerującą tradycyjne podkłady, kremy itp. doszłam w końcu do ostateczności, jaką jest zrezygnowanie z podkładów tradycyjnych na rzecz mineralnych.

Być może już się orientujecie, że kosmetyki mineralne mają bardzo dużo zalet - są przyjazne dla skóry, dostępne w wielu kolorach, wydajne, ale są wciąż mało popularne, pewnie głównie dlatego, że są słabo dostępne (głównie przez internet) i bywają drogie. Mimo, że cena może się okazać opłacalna przy wysokiej wydajności, to jednak eksperymentowanie za konkretne pieniądze może już nie być atrakcyjne.

Ponieważ miałam bardzo przyjemne doświadczenia z kosmetykami mieszanymi w domu z gotowych zestawów, postanowiłam postąpić podobnie z minerałami i kupić podkład ze strony kolorowka.com. Dla jasności: post nie jest sponsorowany, omawiane produkty kupiłam jako zwykła klientka.

Nie mam moździerza ani zbędnego młynka do kawy, więc aby zminimalizować koszty wybrałam produkty łatwo się mieszające: bezbarwną bazę do podkładu SM Foundation Base Mix i kilka pigmentów typu Color Blend (czyli też zaprojektowanych do mieszania w woreczku). Dokładny opis tych produktów można zaleźć na stronie sklepu, więc nie będę się rozpisywać.

Muszę powiedzieć, że wybór bazy kolorystycznej w kolorze cielistym nie był łatwy - reprezentacja kolorów podana w sklepie była mało oświecająca. Dopiero po zakupie trafiłam na posta Arsenic, który zawiera fajne zdjęcia i opisy tych barwników:

http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/04/color-blends-z-kolorowkacom-co-to-na-co.html
http://arsenicmakeup.blogspot.com/2013/05/piec-najbardziej-neutralnych-color.html

Przy czym należy pamietać, że te kolory są raczej punktem wyjścia do tworzenia swojego idealnego koloru. Do modyfikacji służą pigmenty żółty, niebieski, zielony i czerwony. Jeśli kupujecie żółty i niebieski to nie musicie kupować zielonego.

Ok, ale co to ma wspólnego z analizą kolorystyczną?


Otóż analiza kolorystyczna bardzo ułatwia określenie koloru idealnego podkładu. Przypominam, że wasza karnacja ma:
  • Kolor podstawowy, czyli żółtawy, beżowy, brązowy, różowawy itp. Jest to zwykle ta cecha, którą nie tak trudno określić przyglądając się skórze, chociaż i z tym bywają problemy. Szczególne problemy występują przy zaróżowieniach, zaczerwienieniach, które często są mylnie brane za kolor karnacji, podczas gdy są tylko punktowym zjawiskiem - nawet jeśli obejmują dużą część twarzy, przypominam, że dobieramy podkład do prawdziwego, naturalnego koloru skóry bez przebarwień, podrażnień  itp.
  • Jasność. Poziomy są bardzo różne, nie jest ich trzy, ani pięć i kiedy tylko mamy możliwość powinnyśmy jak najstaranniej dopasować również jasność. Należy pamietać też, że kosmetyki mogą zmieniać kolor na twarzy, a te w proszku czy o bardzo suchej konsystencji mogą wychodzić na twarzy bardzo różnie od koloru, który widzimy w opakowaniu.
  • Podton/tonacja. Tutaj już sięgamy do analizy kolorystycznej. Znając swój podtyp wiemy, jakie podtony ma karnacja, niezależnie od jej koloru. Przypominam: zima to niebieski, wiosna -  żółty, jesień - brązowy, lato - szary. Wiemy jakie każdy podtyp łączy cechy, i tu następna sprawa:
  • Czystość. To jest cecha, o której zwykle nie myśli się w kategorii podkładów, ale warto ją wziąć pod uwagę przy mieszaniu.
  • Połysk. Związany z poprzednią cechą. Ogólnie - im bardziej zgaszony typ, tym lepiej wygląda w macie, im czystszy, tym gorzej. Często kobiety lubią przesadzać w jedną albo drugą stronę, albo obsesja, żeby twarz się nie świeciła (szczególnie u osób z tłustą cerą) albo wiara, że im więcej błyszczenia, tym bardziej promienna twarz.
Szczegółowe wskazówki co do makijażu każdego typu podałam przy opisach poszczególnych podtypów urody. Jeśli ktoś zaczął lekturę bloga od tego postu to odsyłam do zakładki "Przewodnik po blogu".

Niezależnie od tego, czy zamierzacie robić własny podkład z gotowych składników czy kupić gotowy albo go poprawić, radzę wziąć pod uwagę swój typ urody - to na pewno ułatwi zadanie.

A oto moje dziełko, zdjęcie jest z lipca. W dużym słoiczku podkład w kolorze bardzo chłodnego beżu dla chłodnej zimy, w małym bardzo jasna oliwka dla intensywnej zimy, na łyżce podkład w kolorze ciepło złocistym dla jasnej wiosny.


Łatwo zauważyć że w postaci proszku kolory są dość drastyczne, na skórze wypadają inaczej i warto o tym pamiętać! Radzę dopasować nie tylko do koloru karnacji, ale też właściwości skóry, jeśli większość podkładów, pudrów itp. ciemnieje na twojej skórze, to prawdopodobnie będziesz potrzebowała czegoś jaśniejszego, niż może się wydawać. Imho pudrowe kosmetyki w ogóle lubią ciemnieć i nabierać mocniejszego koloru po wciągnięciu wilgoci i tłuszczu ze skóry lub powietrza. Zamiast sprawdzać kolor, rozcierając puder na ręce, lepiej nałożyć na całą twarz lub większy fragment i poczekać dłuższą chwilę. Ja sama po nałożeniu minerałów wyglądam jakbym była oprószona gipsem - bardzo matowo i pudrowo, kolor zbyt jasny. Ignoruję to, po paru minutach puder układa się na twarzy i nabiera właściwego koloru.

Wybrałam bazę SM, mimo tłustej skóry, bo jako typ intensywny powinnam unikać matowych kosmetyków, imho był to dobry wybór. Strefę T zawsze można dodatkowo zmatowić. Zamówiłam też primer Prelude Glow, który rozświetla dyskretnie, acz skutecznie - daje połysk bez widocznych drobinek. Jest to coś, co może się przydać typom wiosennym i zimowym. Można go również używać jako pudru wykańczajacego na podkład albo gołą skórę. A jako rozświetlacz  sprawdza się pigment Lustrous White & Silver Oxide - bardzo błyszczący, ale nie skrzący, dobrze się rozciera, nie jest nazbyt kryjący - bo mocno biały rozświetlacz dla wielu typów byłby zbyt biały. Ten nada się dla zim, możliwe że dobrze roztarty na intensywnej i jasnej wiośnie też się sprawdzi, chociaż jeszcze lepiej byłoby go lekko zaprawić ciepłą żółcią lub złotem.

Pierwszą partię podkładu zrobiłam w lipcu, więc mogę powiedzieć, że z czasem sprawdził się bardzo dobrze - wytrzymuje i upały, i ćwiczenia na siłowni. Pod koniec dnia  potrafi mi się trochę warzyć, szczególnie na primerze glow, ale to raczej skutek używania kosmetyków nieprzeznaczonych do cery tłustej niż wada produktu. Efekt i tak jest o niebo lepszy, niż czegokolwiek, co stosowałam do tej pory, więc nie chce mi się nawet kombinować z ulepszaniem składu. W moim odczuciu podkład bardzo poprawia wygląd skóry, nie żeby był mocno kryjący - bo nie jest, myślę że to połączenie kilku czynników, jak dobry, mineralny skład bez zapychaczy, odpowiednie rozpraszanie światła i przede wszystkim doskonały kolor. Nie bez znaczenia jest też niesamowicie naturalny efekt. Mam więc wrażenie, że lepszy efekt uzyskuje się przy lżejszym kryciu, ale idealnym kolorze i wykończeniu niż przy mocno kryjących kosmetykach, ale nie wyglądających tak naturalnie. Niedoskonałości cery w ogóle nie rzucają się w oczy, kiedy cała twarz wygląda lepiej. Widzę, że pod tym względem jednak harmonia kolorystyczna bije na głowę wszystkie teorie o unikaniu pewnych kolorów. Tak samo czerwona szminka w idealnym dla podtypu kolorze moim zdaniem zmniejsza widoczność zaczerwienień czy wyprysków. No i wreszcie koniec z efektem maski i twarzą różniącą się kolorem od szyi czy dłoni.

Po pół roku skończyła mi się pierwsza partia zrobionego przez siebie podkładu i biorąc jej resztkę na wzór, umieszałam sobie nową porcję. Tym razem poszło o wiele łatwiej. Za pierwszym razem popełniłam błąd, dodając zbyt dużo baz kolorowych. Ogólnie baza oliwkowa raczej nie przypomina kolorem mojej skóry - jest raczej brązoworóżowa, wpada w jakieś tam zielonkawe tony, ale o wiele za mało. Musiałam ją chłodzić błękitem i żółcić żółcią, przy czym udało mi się przesadzić z obydwoma kolorami i w efekcie rozcieńczać. Za drugim razem byłam mądrzejsza po szkodzie, dodałam niewielką ilość barwnika oliwkowego, nieco zielonego, oraz trochę więcej żółtego. Mój podkład nie potrzebuje aż tyle niebieskiego, co kolor dla chłodnej zimy, bo nie jestem tak chłodnym typem, a żółty to zarówno mój kolor główny, jak i część mojego podtonu. Inna ważna sprawa - kiedy neutralizujemy np. pomarańczowe, ciepłe tony niebieskim (lub vice versa), otrzymamy bury kolor. U typów intensywnych to może niezbyt dobrze wyglądać, już nie mówiąc o tym, że przyciemnia podkład, więc zamiast poprawiać błędy, lepiej dodać mniej barwnika na początku.


Podsumowując, jeśli nie możecie znaleźć podkładu w dobrym kolorze albo o odpowiedniej formule, warto spróbować z mieszanym własnoręcznie podkładem. Kilka rad:
  • Zapoznaj się z formułami dostępnymi w sklepie i pamiętaj o wskazówkach dla swojego typu, jeśli chodzi o połysk. Pamiętaj, że podkład jest do całej twarzy, zawsze możesz innym kosmetykiem zmatowić lub rozświetlić konkretny obszar.
  • Nie polegaj na nazwie bazy kolorystycznej, kup pigmenty do korygowania odcienia.
  • Dodawaj pigmenty bardzo małymi ilościami. Ja odkryłam, że najwygodniej mi nabierać je końcem łyżeczki, po czym nie wsypywać do torebki, tylko wpychać w barwiony podkład i zamieszać łyżeczką. Następnie zamknąć torebkę strunową i potrząsać trochę. Dopiero wtedy rozcierać wg wskazówek podanych na stronie. Dlaczego? Jeśli wrzucicie pigment do torebki i zaczniecie od razu rozcierać, pigment rozetrze się po folii, tworząc dużą plamę koloru i będzie trudno określić jaki kolor ma produkt i czy wymieszał się równomiernie. Torebki można zamykać i otwierać w trakcie mieszania dowolną ilość razy, nie trzeba też koniecznie przesypywać do opakowania obcinając róg, chyba że chcecie od razu przesypać wszystko.